Eh... jak się ogląda film na pół gwizdka to potem się ma luki nawet w fabule, nie mówiąc już o sensie filmu.

polityk2 nie uważaj mnie za widza na "pół gwizdka"!!! Kiedy biorę się za jakiś film to choćby był tragiczny i tak zobacze do końca. Jeśli coś zaczynam to również doprowadzam do końca! Gdybyś przeczytał uważnie gdzie napisałem, że te 'luki' nie były z własnego wyboru to byś mi po prostu odpisał na moją prośbę, a nie moralizował kogoś kto dla filmów zawsze ma czas:)

ad1 - rok 1998, cala ameryka zyje seksafera clintona ze stazystka. coleman jest jednym z najwybitniejszych amerykanskich filologow klasycznych, jest tez dziekanem na uczelni, ktora dzieki jego posunieciom kadrowym i strategicznym, jest jedna z najlepszych uczelni w usa. podczas jednych zajec, przy sprawdzaniu obecnosci, okazuje sie, ze dwojka studentow dotychczas sie nie pokazala na wykladzie (a sa juz 5 zajecia). coleman ironizuje wiec, ze sa oni chyba duchami (w sensie niewidzialni); niefortunnie uzywa slowa ('spooks' w znaczeniu 'ghosts'), ktore kiedys oznaczalo 'czarnuch', a studenci okazuja sie afroamerykanami - co w konsekwencji prowadzi do oskarzenia go o rasizm. coleman unosi sie honorem wobec tych absurdalnych w jego mniemaniu zarzutow i odchodzi z pracy. Pod wplywem tej historii jego zona dostaje zatoru w tetnicy bodajze i umiera.
Coleman nachodzi pisarza w jego domu i proponuje mu opisanie tej historii.
reszte juz widziales;)
co do reszty nie pomoge, bo zarzucilam ogladanie;)

Ad 2 A no Steene nie bardzo się chyba spodobało, że Coleman jest murzynem, myślała przecież, że to Żyd. A może po prostu nie chciała być z człowiekiem, który ją okłamywał... tak czy siak Coleman wywnioskował, że dziewczyna nie chce z nim być bo jest czarny i od tej pory zaczął "odczuwać niechęć" względem własnej rasy (już wcześniej de facto wstydził się swojego pochodzenia).
Ad.3. Tą dziewczyną była jego żona (może była jeszcze wtedy jego narzeczoną, nie pamiętam). Matkę zranił i to głęboko. Po doświadczeniach ze Steene nie powiedział swojej żonie, kim jest naprawdę. Powiedział jej też, że jego rodzice nie żyją, słowem nie wspomniał o rodzeństwie. Dziewczyna też myślała (jak i wszyscy), że Coleman to Żyd. Do tych kłamstw musiał się przyznać matce, bo przecież nie przyprowadził narzeczonej do domu, nigdy też jej nie poznała. Nie dał jej nadziei na poznanie przyszłych wnuków (chociaż przyszłość z niego zadrwiła, bo chyba nie miał dzieci, a w każdym razie nic o nich nie wiadomo).

Birke i Jane uprzejmie dziękuję za kilka chwil aby opisać mi te 3 sceny. Teraz z czystym sumieniem mogę ocenić ten film. Film, który porusza, wciąga, zaskakuje choć i czasem nudzi. Świetna gra Kidman, Harrisa. Sinise zagrał powiedzmy ok. Co do Sir Anthonego to nie był może powalający (patrząc na jego inne kreacje) ale tak czy siak nie nudził jak w "Bad Company".
"Piętno" to z jednej strony film kontrowersyjny, być może nieetyczny, ale napewno czas mu poświęcony nie był stracony. To napewno dobre doświadczenie zobaczyć film z taką historią i obsadą. Mogło być lepiej owszem, można było zrobić coś jeszcze lepszego bo nie oszukujmy się (przynajmniej wg mnie) pozostał pewien niedosyt.
Wahałem się między 7, a 8 ale tym razem będę trochę bardziej surowy (przy całym szacunku dla Hopkinsa i sympatii do Nicole).

7/10

Eh, u mnie dostał 6 i myślałem co prawda nad 7, ale poprostu na nią nie zasługiwał. Głównie przez scenariusz, który się świetnie zapowiadał, a okazał się płytki i przewidywalny. Reżyser też niczym się nie pochwalił, gdzie tu jakaś innowacja? Myślałem, że będzie chociaż odważny w scenach erotycznych, ale też nic. Zdjęcia nie były najgorsze, ale dobrzy operatorzy trafiają się nnawet przy najgorszych badziewiach (patrz "Tristan i Izolda"), więc to filmu nie ratuje.