W filmie utkwił ogromny potencjał, natomiast wydaje mi się, że nie został on do końca wykorzystany. Film bardzo łagodny, spokojny, harmonijny. Brakowało mi jakichś mocnych punktów, kulminacyjnych momentów. A może i taki ten film właściwie miał być? Moment gdy główni bohaterowie giną na drodze jest tak cichy, spokojny, bezszelestny. Myślę, że to pewien urok tego filmu, że tragiczne momenty są jakby "przemilczane", bez częstego hałasu jaki pojawia się w filmach w takich momentach... Poza tym dobra gra aktorska. Łagodna rola Hopkinsa, ekspresyjna Kidman, mroczny Ed Harris...